Pierwsi goście w nowym miejscu
Wciąż czekamy aż Hanne napisze tu coś po Polsku… w międzyczasie czytaj po Niderlandzku lub Angielsku.
Wciąż czekamy aż Hanne napisze tu coś po Polsku… w międzyczasie czytaj po Niderlandzku lub Angielsku.
Zamiast długich i nudnych galerii, tym razem mówiący sam za siebie obraz ruchomy. Na filmach wieczór sylwestrowy 2010 w Brugii, w domu rodziców Hanne, obiad noworoczny w Varsenare, w domu Hanne babci, oraz Hanne i Bronek w the marinie w Brugii.
Ilekroć w ostatnich dniach gotowaÅ‚em coÅ›, myÅ›laÅ‚em o tym, ile razy to już robiÅ‚em to i jadÅ‚em razem z Hanne (np. biaÅ‚y barszcz z kieÅ‚basÄ… i jajkiem), bÄ…dź też o tym, że jeszcze dla niej tego nie robiÅ‚em e (np. mazurek, babka). MyÅ›laÅ‚em też o tym ile razy w ogóle gotowaÅ‚em i jadÅ‚em te wszystkie potrawy i z kim. Z babciÄ… ZosiÄ…, z rodzinÄ…, z którÄ… dawno już nie jadÅ‚em, a także MamÄ…, TatÄ…, Bratem… Wielkanoc 2010 to pierwsza Wielkanoc z rodzinÄ… po 2-letniej przerwie. W domu zaskoczyÅ‚y mnie wielkanocne bÄ…bki – to nowa Å›wiecka tradycja, która narodziÅ‚a siÄ™ pod mojÄ… nieobecność. PoÅ›ród jajek natomiast znalazÅ‚a siÄ™ historyczna już pisanka z czasów paniki wÄ…glikowej autorstwa cioci Zosi Domaniewskiej.
Rzeczy, których z Hanne jeszcze nie jadÅ‚em obiecujÄ™ nadrobić w przyszÅ‚ym roku. Tymczasem my widzimy siÄ™ już 20 kwietnia w Belgii – nie mogÄ™ siÄ™ doczekać!!! 🙂
Serdeczne Życzenia Wielkanocne
dla Ciebie moja Hanne
i wszystkich!
Oto brakujÄ…ce zdjÄ™cia z wizyty rodziców hanne w Polsce, we wrzeÅ›niu 2009. Jako bonus pierwsze zdjÄ™cie – moja mama i Hanne na Å›wieżo wyremontowanym placu DÄ…browskiego. W kadrze nie zmieÅ›ciÅ‚a siÄ™ nowa fontanna.
NastÄ™pnie sÄ… zdjecia grupowe z naszego tarasu, w domu, w Åodzi: ja, Hanne, rodzice nas obojga oraz zwierzÄ™ta Max, Zorka i Toffi (ogon). To byÅ‚a oficjalna feta! 😉 Dalsza część historii to zdjÄ™cie Hanne i Nicole, jej mamy przed żydowskÄ… restauracjÄ… Anatewka, miÅ‚ym miejscem gdzie pierwszego wieczora po przybyciu rodziców z Belgii zjedliÅ›my razem obiad. PosiÅ‚ek umilaÅ‚ nam akordeonista, a na koniec szef sali przyniósÅ‚ nam bimbru, którego Pani Plasschaert nie zdecydowaÅ‚a siÄ™ wypić. 🙂 Niestety, André, tata Hanne po podróży poczuÅ‚Â siÄ™ lekko chory i tego wieczora zostaÅ‚ w hotelu.
Jako że wycieczka brugijczyków skÅ‚adaÅ‚ siÄ™ z dwóch części, po 3 uroczych dniach w Åodzi, Hanne i ja odwieźliÅ›my ich na drugÄ… część do stolicy. Po drodze wstÄ…piliÅ›my do Arboretum w Rogowie, to taki typ ogrodu botanicznego wyÅ‚Ä…cznie dla drzew. Las prowadzi Warszawska SzkoÅ‚a Główna Gospodarstwa Wiejskiego. Na olbrzymim terenie o powierzchni ok. ~55 hektarów można tu doÅ›wiadczyć krajobrazów leÅ›nych z caÅ‚ego prawie Å›wiata. Oprócz kolekcji leÅ›nej arboretum posiada także ogródek alpejski. Na ostatnim zdjÄ™ciu widać Pana Van obberghena popijajÄ…cego piwko po lunchu zjedzonym na stacji paliw. 🙂 PosiÅ‚ek dla 4 osób kosztowaÅ‚ Pana V.o. 38 zÅ‚ tj. ok. €8 – to jak na europejskie standardy bardzo tanio.
Już po raz drugi, czyli właściwie już tradycyjnie Hanne przyleciała świętować Boże Narodzenie w Polsce, jak pisze w wersji angielskiej „na polski tradycyjny sposób”. I rzeczywiście tradycji jest w naszych obchodach sporo więcej niż w Belgii. A to w końcu przykład z rodziny de facto ateistów. 😛 Zapytany o świąteczne tradycje Belg, odpowie owszem, jemy uroczysty obiad, spotykamy rodzinę. I tu tradycje właściwie się kończą. Nie ma keksów ani pierników, ani 12 potraw a pasterka jest dla religijnych ekstremistów. Zamiast karpia może być sushi. 🙂
Ilości tradycji są wręcz, hmm, przytłaczające co niejeden z nas odczuwa pewnie wstając od wigilijnego stołu. No, ale oboje lubimy ten sposób spędzania świąt, świadomi że w przyszłym roku zapewne przyjdzie nam spłacić świąteczny dług wobec Belgii i zostać na święta tamże. Rozkoszowaliśmy się więc znów chwilami wspólnie spędzonymi w kuchni oraz przy instalacji i dekoracji, jak zwykle ogromnego, drzewka. Nie przeszkodziła nam nawet lekka infekcja Hanne, której temperatura przeszła w sam raz na czas by zasiąść do wigilii. Nie przeszkodziła nam ona też we wspólnym ulepieniu około 200 pierogów, upieczeniu kilku ciast itd. Przyjemność w wypadku Hanne dodatkowo powiększało przygotowanie prezentów, a w szczególności szykowana w tajemnicy Lala dla Zuzy. Prezentów było zresztą w bród. Tradycyjnie obsypanego Tatę zdeklasowała jednak w tym roku moja bratanica. Lala jak na lalkę to osobistość dość ekstrawagancka, zastanawialiśmy się więc jaka będzie reakcja Zuzki. Towarzyszące nam do końca wigilijnego wieczoru okrzyki „lala!”, „lala!”, … rozwiały jednak nasze wątpliwości. Lala odniosła  sukces!
Dwa tygodnie szybko minęły. Ostatniego dnia pojechaliśmy razem do Warszawy by tam z naszego różowego terminalu nadać Hanne z powrotem do Belgii. Zanim jednak dotaliśmy na lotnisko pomaszerowaliśmy we dwoje z Dworca Centralnego do Centrum Sztuki Współczesnej zlokalizowanego w, jak to napisała Hanne „starym szpitalu”. Szpitalem był oczywiście Pałac ujazdowski, który w istocie w ssierpniu 1944, w czasie Powstania Warszawskiego wsławił się jako brutalnie ewakułowany i zrabowany przez niemców polski szpital wojskowy.
Odbudowany z gruzów budynek dziś mieści moje ulubione Warszawskie muzeum -Â CSW. W muzeum widzieliśmy razem resztki wspaniałej wystawy pt. Schizma, starającej się uchwycić przemianę jaka nastąpiła w sztuce polskiej po 1989 roku. Wystawa składała się z dzieł sztuki oraz występujących właściwie jako dzieła sztuki materiałów archiwalnych ukazujących historię działalności CSW w tym czasie (Libera, Kaliska etc.). Â Oprócz częściowo już zdemontowanej Schizmy, obejrzeliśmy też wystawę ładnych prac Bruca Nauman’a oraz najciekawszą, wystawę poety konkretnego Stanisława Dróżdża, gdzie Hanne miała okazję poćwiczyć Język Polski, a ja swoje umiejętności tłumaczenia tekstów w locie.
Zdjęcie Drapki, to prawdopodobnie ostatnie jej zdjęcie, kotka odeszła 27.1.2010.
Tutaj są bardzo fajne zdjecia kursu Polskiego. Bardzo lubiłam kurs Polskiego i dużo się uczyłam. Koledzy byli bardzo sympatyczni.
To jeden z tych niewielu momentów, których nie spędzaliśmy z Hanne razem. W związku z tym, tym razem piszę wyłącznie Ja, czyli Bronek.
13 marca poleciałem do Polski podczas, gdy Hanne musiała zostać w Belgi. Wiadomo ciężka praca przede wszystkim.
Ostatni dzieÅ„ w pracy zawsze ciÄ…gnie siÄ™ niemiÅ‚osiernie. Ostatecznie opuÅ›ciÅ‚em biuro i pospieszyÅ‚em do Gandawy by zabrać bagaż i parÄ™ rupieci z domu. WybraÅ‚em podróż na lotnisko samochodem i możliwość zaparkowania samochodu tamże – rozwiÄ…zanie dość drogie, ale niesamowicie wygodne z uwagi na oszczÄ™dność czasu i trudów podróży. Hanne byÅ‚a tak miÅ‚a że mimo braku możliwoÅ›ci powrotu samochodem postanowiÅ‚a towarzyszyć mi na lotnisko. Po drodze odebraÅ‚em jÄ… z dworca głównego Sint-Pieters w Gent, gdzie wróciÅ‚a pociÄ…giem z pracy. PuÅ›ciliÅ›my siÄ™ wehikuÅ‚em 2CV w skomplikowanÄ… sieć autostrad Belgii. Po chwili odpuÅ‚ciÅ‚em sobie zerkanie na wydruk z Google Maps i postanowiÅ‚em polegać na caÅ‚kiem niezÅ‚ym oznakowaniu. Znaki na lotnisko w Charleroi pojawiajÄ… siÄ™ już na ringu Brukseli. BuÅ‚ka z masÅ‚em. Czas przejazdu, który obliczyÅ‚em wedÅ‚ug wzoru google x1,5 również okazaÅ‚ siÄ™ trafny.
Jednym z powodów dla których udaÅ‚em siÄ™ do Åodzi byÅ‚o umówione spotkanie z promotorem mojej pracy dyplomowej Dr. hab. inż arch. Janem Salmem. Tym razem jednak najważniejszym powodem, który mnie tu sprowadziÅ‚ byÅ‚ chrzest bratanicy.
Spotkania ze znajomymi, z miastem rodzinnym – wszytsko to jest ważne. Rodzina jest zawsze cokolwiek ważniejsza. NiedÅ‚ugo zatem zajęło mi zastanawianie siÄ™ czy w ogóle przyjeżdżać na ceremoniÄ™ chrztu. Po prostu byÅ‚a to okazja by zobaczyć bratanicÄ™ i resztÄ™ ziomków.
Ceremonia w koÅ›ciele Piotra i PawÅ‚a byÅ‚a grupowa, podczas mszy ochrzczono czwórkÄ™ dzieci. Nasza rodzina byÅ‚a reprezentowana przez tatÄ™ Zuzy – mojego brata MikoÅ‚aja, dziadków – mojÄ… MamÄ™ i TatÄ™, ciotkÄ™ BroÅ„ciÄ™ – ciociÄ™ mojej mamy – rodzinÄ™ bliskÄ… z uwagi choćby na fakt, że wszyscy mieszkajÄ… w jednym domu – naszym rodzinnym, Å›ródmiejskim gdnieździe. Maja, mama dziecka zaprosiÅ‚a swoich rodziców i siostry, jednÄ… z chÅ‚opakiem (niedÅ‚ugo Å›lub), jednÄ… z mężem i piÄ…tkÄ… dzieci (tak mi siÄ™ wydaje, że jest ich pięć). Poczet rodziny Maji zamykaÅ‚a ciotka pomagajÄ…ca przy dzieciach. Siostra z mężem zotali rodzicami chrzestnymi Zuzy.
Katolicka ceremonia chrztu, pierwsza którÄ… widziaÅ‚em w swoim dorosÅ‚ym życiu skÅ‚adaÅ‚a siÄ™ z trzech najważniejszych aktów poprzedzonych deklaracjÄ… woli rodziców. Dziecko zostaÅ‚o skropione wodÄ…, namaszczone, ojciec chrzestny zapaliÅ‚ specjalnÄ… Å›wiecÄ™. Moja bratanica oficjalnie otrzymaÅ‚a imiÄ™ Zuza. Dzieci dostaÅ‚y specjalne „serwetki” – jako pamiÄ…tki chrztu. NastÄ™pnie rodzina udaÅ‚a siÄ™ do Centrum Konferencyjnego Uniwesytetu Åódzkiego na Å›wiÄ…teczny obiad. NaprawdÄ™ dobre jedzenie i miÅ‚a atmosfera w przystÄ™pnej cenie. WÅ›ród prezentów, które dostaÅ‚a Zuza znalazÅ‚ siÄ™ chodzik, z którego zrobiÅ‚a natychmiastowy użytek – tak jakby chodziÅ‚a już od zawsze. MÄ…dry dzieciak!
Dzieci zawdzięczają uprzejmości kelnera dwukrotny pokaz zimnych ogni na torcie.
Szczególnie, gdy widzi się rodzinę tak żadko docenia się każdy spędzony razem moment.
Ciotka doręczyła mi już zaproszenie na kolejny zjazd. Spotkanie większego, jak sądzę, kalibru odbędzie się 1ego maja w Zajeździe na Rogach i tym razem będziemy z Hanne razem. Będziemy świętować 85-lecie cioci co pewnie zostanie tu opisane.
ZdjÄ™cia poniżej – mojego i mojego brata autorstwa – przedstawiajÄ… ceremoniÄ™ i obiad.
Ostatnie Komentarze