Nóż w Wodzie (Polski tytuł‚ obowiązkowo inny)
Zobacz wersję anglojęzyczną by przeczytać więcej.
Zobacz wersję anglojęzyczną by przeczytać więcej.
Przepraszamy, ale ten post jest dostępny tylko po Angielsku.
Jako że wciąż jesteśmy daleko od siebie, nasze najcenniejsze momenty obecnie mamy na Skype.
W naszych spotkaniach dzięki kamerze uczestniczy nie tylko Bronek i ja, lecz cała rodzina. I choć nie mogę być tam, w Polsce z Bronkiem, wciąż mogę patrzeć jak rośnie Zuza.
Oto kilka fotograficznych pamiątek naszych wspólnych chwil na Skype.
66DKJ7AMGT2X
Już po raz drugi, czyli właściwie już tradycyjnie Hanne przyleciała świętować Boże Narodzenie w Polsce, jak pisze w wersji angielskiej „na polski tradycyjny sposób”. I rzeczywiście tradycji jest w naszych obchodach sporo więcej niż w Belgii. A to w końcu przykład z rodziny de facto ateistów. 😛 Zapytany o świąteczne tradycje Belg, odpowie owszem, jemy uroczysty obiad, spotykamy rodzinę. I tu tradycje właściwie się kończą. Nie ma keksów ani pierników, ani 12 potraw a pasterka jest dla religijnych ekstremistów. Zamiast karpia może być sushi. 🙂
Ilości tradycji są wręcz, hmm, przytłaczające co niejeden z nas odczuwa pewnie wstając od wigilijnego stołu. No, ale oboje lubimy ten sposób spędzania świąt, świadomi że w przyszłym roku zapewne przyjdzie nam spłacić świąteczny dług wobec Belgii i zostać na święta tamże. Rozkoszowaliśmy się więc znów chwilami wspólnie spędzonymi w kuchni oraz przy instalacji i dekoracji, jak zwykle ogromnego, drzewka. Nie przeszkodziła nam nawet lekka infekcja Hanne, której temperatura przeszła w sam raz na czas by zasiąść do wigilii. Nie przeszkodziła nam ona też we wspólnym ulepieniu około 200 pierogów, upieczeniu kilku ciast itd. Przyjemność w wypadku Hanne dodatkowo powiększało przygotowanie prezentów, a w szczególności szykowana w tajemnicy Lala dla Zuzy. Prezentów było zresztą w bród. Tradycyjnie obsypanego Tatę zdeklasowała jednak w tym roku moja bratanica. Lala jak na lalkę to osobistość dość ekstrawagancka, zastanawialiśmy się więc jaka będzie reakcja Zuzki. Towarzyszące nam do końca wigilijnego wieczoru okrzyki „lala!”, „lala!”, … rozwiały jednak nasze wątpliwości. Lala odniosła  sukces!
Dwa tygodnie szybko minęły. Ostatniego dnia pojechaliśmy razem do Warszawy by tam z naszego różowego terminalu nadać Hanne z powrotem do Belgii. Zanim jednak dotaliśmy na lotnisko pomaszerowaliśmy we dwoje z Dworca Centralnego do Centrum Sztuki Współczesnej zlokalizowanego w, jak to napisała Hanne „starym szpitalu”. Szpitalem był oczywiście Pałac ujazdowski, który w istocie w ssierpniu 1944, w czasie Powstania Warszawskiego wsławił się jako brutalnie ewakułowany i zrabowany przez niemców polski szpital wojskowy.
Odbudowany z gruzów budynek dziś mieści moje ulubione Warszawskie muzeum -Â CSW. W muzeum widzieliśmy razem resztki wspaniałej wystawy pt. Schizma, starającej się uchwycić przemianę jaka nastąpiła w sztuce polskiej po 1989 roku. Wystawa składała się z dzieł sztuki oraz występujących właściwie jako dzieła sztuki materiałów archiwalnych ukazujących historię działalności CSW w tym czasie (Libera, Kaliska etc.). Â Oprócz częściowo już zdemontowanej Schizmy, obejrzeliśmy też wystawę ładnych prac Bruca Nauman’a oraz najciekawszą, wystawę poety konkretnego Stanisława Dróżdża, gdzie Hanne miała okazję poćwiczyć Język Polski, a ja swoje umiejętności tłumaczenia tekstów w locie.
Zdjęcie Drapki, to prawdopodobnie ostatnie jej zdjęcie, kotka odeszła 27.1.2010.
Tutaj są bardzo fajne zdjecia kursu Polskiego. Bardzo lubiłam kurs Polskiego i dużo się uczyłam. Koledzy byli bardzo sympatyczni.
Bronek wyjechaÅ‚ do Polski skoÅ„czyć swój dyplom a ja zostaÅ‚am w Belgii, jak siÄ™ okazaÅ‚o – bez pracy. Ponieważ jesteÅ›my nierozÅ‚Ä…czni postanowiÅ‚am doÅ‚Ä…czyć do niego w Polsce.
To zdjęcia pokazują naszą podróż do Polski samochodem z noclegiem w Magdeburgu. Ponieważ spędzę tam 3 miesiące do samochodu zabrałam swoje krosno.
Mam nadzieję że uda mi się w Polsce pójść na intensywny kurs języka polskiego.
Ostatnie Komentarze